Krzysztof Rogucki od wielu lat jest kierownikiem naszego obozu językowe na Malcie. Co najbardziej mu się podoba na tej wyspie? Czym się teraz zajmuje. Czas poznać bliżej kolejną osobę z naszej kadry. Zobacz wywiad!
Od wielu lat jeździsz z ATAS na Maltę. Napisałeś, że trafiłeś tam przez przypadek. Czy możesz rozwinąć ten wątek?
Przypadek polegał na tym, że z racji wykształcenia i zawodu, moim pierwszym kierunkiem były Wyspy Brytyjskie. W pewnym momencie pojawiła się propozycja wyjazdu na Maltę. Fakt, historycznie ma ona wiele wspólnego z Wielką Brytanią, sytuacja była podbramkowa, potrzebny był ktoś „na wczoraj” i… zgodziłem się. Nie żałuję, do dzisiaj wracam tam z przyjemnością i sentymentem, nawet do klimatu zdążyłem już przywyknąć... ;-)
Pracujesz jako nauczyciel angielskiego. Czy z tej perspektywy udało Ci się zaobserwować wpływ wyjazdów językowych na umiejętności językowe uczniów?
Wakacje mają to do siebie, że dla większości uczniów i sporej części nauczycieli oznaczają czas odpoczynku i regeneracji. To świetna okazja, żeby nabywać nowe umiejętności w sposób nieoczywisty i często nieświadomy. Z tej perspektywy, konieczność używania języka obcego, a co za tym idzie także jego doskonalenia, na przykład w sytuacjach typu: zakupy, czy poruszanie się po stolicy Malty - Valletcie, (o komunikacji z rodziną goszczącą nie muszę chyba wspominać) jest naturalnym bodźcem i motywacją. Wśród dorosłych i starszych Maltańczyków znajomość języka Szekspira bywa różna. Spotkałem wiele osób mówiących bardzo prostym angielskim, a mimo to skutecznie „dogadujących” się w tym języku. Młodzi Maltańczycy biegle komunikują się zarówno w języku ojczystym, jak i po angielsku. Cokolwiek powiemy, wydaje mi się, że taka sytuacja ośmiela adeptów języka obcego do swobodnego posługiwania się nim, choćby na zasadzie „skoro oni mogą, to ja też!”.
Jak teraz wygląda Twoja praca? Przesyłasz uczniom materiały? Prowadzisz lekcje online?
Korzystamy z platformy umożliwiającej lekcje czatowe i wideo. Kontaktuję się z uczniami zgodnie z planem lekcji, jestem też dostępny pod moim adresem w dzienniku elektronicznym. Staram się służyć uczniom najlepiej jak potrafię, oczywiście specyfika zajęć na odległość wynika zastosowania narzędzi elektronicznych. Interakcja, zwłaszcza w ramach wzajemnej motywacji i współpracy między uczniami jest inna niż w tradycyjnej sali lekcyjnej. Niemniej traktuję to wszystko jako doskonalenie kolejnej umiejętności.
Podobno tłumaczysz filmy dokumentalne - czy możesz powiedzieć coś więcej na ten temat?
Od kilku lat zajmuję się przekładami list dialogowych do filmów dokumentalnych. Największą przyjemność sprawiają mi dokumenty z zakresu popkultury, turystyki i popularnonaukowe, niemniej zdarzają się obrazy z innych dziedzin i wtedy jest to wyzwanie, a zarazem możliwość poznania nowej dziedziny, przyswojenia nowej wiedzy. Ogólnie jest to zajęcie dosyć żmudne i czasochłonne, ale zapewniające sporą satysfakcję. Widzowie rzadko zdają sobie sprawę, że kluczowa w tym zawodzie jest znajomość języka… polskiego, poprawnego polskiego! ;-) Mankamentem tłumaczenia filmów jest brak czasu na oglądanie czegokolwiek. Po pierwsze głównie ogląda się filmy, które się opracowuje, a po drugie ciężko oglądać cokolwiek dla przyjemności, ponieważ błyskawicznie uruchamia się tryb oglądania krytycznego (wychwytywania niuansów, rozbieżności z oryginałem, itp.)
Gdzie jeszcze lubisz jeździć poza Maltą?
Najchętniej odkrywam i poznaję to co mam na wyciągnięcie ręki, czyli Polskę. Bardzo lubię Dolny Śląsk, chodzenie po górach (Pieniny, Sudety) i jazdę na rowerze (odwiedziłem m.in. wszystkie dostępne latarnie morskie polskiego wybrzeża, a także szlak kościółków drewnianych wokół Kalisza). W planach mam rodzinną przejażdżkę wzdłuż Odry i Nysy. Od jakiegoś czasu coraz więcej jest u nas tras podziemnych. Poza oczywistymi atrakcjami górniczymi (Bochnia, Wieliczka, Guido, czy Tarnowskie Góry), podobne trasy można znaleźć w Lublinie, Ostrowcu Świętokrzyskim, czy Sandomierzu. Te atrakcje też bardzo sobie cenię.
Trzy miejsca na Malcie, które lubisz najbardziej to… ?
Na tak postawione pytanie nie odpowiem oryginalnie: Mdina - za spokój, majestat i historię, którą niemal czuć w powietrzu; Valletta - za położenie oraz widoki na Sliemę i Trójmiasto, wreszcie to ostatnie za fantastyczne zaułki, przesmyki i wieczorne spacery po porcie. Jest jeszcze jedno miejsce, ale tego z premedytacją nie zdradzę, jeśli obozowicze będą uważnie słuchali, trafią tam bez problemu…
Jakie masz rady dla osób jadących na obóz językowy po raz pierwszy?
Nie zapomnijcie spakować dobrego humoru, pogodnego nastawienia i otwórzcie swoje głowy, bo Maltańczycy są nadzwyczaj miłymi, ciepłymi i troskliwymi gospodarzami. Dzięki temu poznawanie malutkiej wyspy i nauka języka w t.zw. międzyczasie z pewnością upłyną w fantastycznej atmosferze. Czego chcieć więcej? Ahoj, przygodo!